sobota, 29 czerwca 2013

Never Ending Story drugi sezon :)

Dziś kilka migawek z mojego ogrodu, wyjaśnienie dlaczego nazywamy go newer ending story znajduje się tu.W tym roku został obsiany jeszcze później niż w poprzednim. A nowością sezonu jest namiot szklarniowy z Lidla, w którym rosną pomidory bez tyczkowe. W tamtym roku przez deszcze większość z czarniała.


namiocik


okno kuchenne 



Dziś króciutko i wracam do swoich obowiązków, pochłonęły mnie naklejki ale o tym wkrótce :)

pozdrawiam cieplutko,
Karola

niedziela, 23 czerwca 2013

Klasyka dizajnu, obiekt westchnień i pożądania, od wczoraj na wyposażeniu...

Marzenia stały się rzeczywistością, wyciskarka do cytryn Philippe Starck(a) od wczoraj jest w moim posiadaniu. To jedno z takich marzeń do których się wzdycha i nie ma się odwagi na realizację. Z przyczyn obiektywnych oczywiście, bo nie jest to produkt pierwszej ani nawet drugiej potrzeby, a dodatkowo cena skutecznie odstrasza.
Jak to się stało, że trafił pod moją strzechę? To za sprawą mojego małża i naszych przyjaciół :) W wielkiej konspiracji przede mną, umówili się na kupno jednego wspólnego prezentu z okazji moich urodzin. 





pozdrawiam cieplutko 
Karola

czwartek, 20 czerwca 2013

Ahoj z salonu...

Miała być długa rozprawa o filcowej kanapie, której nie ma (w salonie) i tego typu rozważania. Jednak stwierdziłam, że to bez sensu i nikomu nie będzie się chciało tego czytać więc napomknę tylko.
W pierwotnej wersji marzyłam o grafitowej filcowej kanapie Asadena Passo.


Mebel, choć nadal bardzo mi się podoba, nie sprawdza się przy psach (nawet takich łysawych jak basenji). Przełknęłam to, pożegnałam się (z kanapą) i nic innego nie wymyśliłam.  Leżankę Hemnesa zaproponował małż, ku mojej wielkiej uciesze, że będziemy mieli w końcu nieprzypadkową kanapę. 

Co do samego wyglądu salonu. W czasie kiedy więcej przebywa się na dworze, "oczyszczamy" go z dekoracji by umożliwić sobie szybkie sprzątanie. Salon jest więc lekko łysy i ma tylko parę morskich znaczników nawiązujących do tarasu, oraz parapety obstawione jak zawsze storczykami (jedyna roślina której służy moje zapominanie o podlewaniu :P)  


Witrynka przywędrowała z męskiej nory 


moja duma


Właśnie na kanapę trafiły nowe poduszki trzeba je przetestować :)


Tak przyznaje w salonie Psy panoszą się jak u siebie. Coś za coś, taka jest cena spokoju w sypialni, gdzie  nie mają wstępu .

I jeszcze coś nawiązujące do poprzedniego posta 


Dziękuję za uwagę :)
Karola

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Saloon :) i długa rozprawa o jego wyglądzie

Dziś dłuuuugi  post, bo historia salonu zrobiła się całkiem obszerna, jak na niecałe 3 lata użytkowania. Radość wielka bo powoli przestaje być zbiorowiskiem przypadkowych mebli i aż chce się go pokazywać :).
Nasz salon (mój i męża, a właściwie mosków które uprawiają tam swoiste wnętrzarstwo), ma trochę ponad 20 metrów kwadratowych, spore okna z wyjściem na ogródek  i z założenia (projektanta) otwartą kuchnie. Pomieszczenie kompletnie niedostosowane do posiadania telewizora, ale nam akurat ten mankament nie przeszkadza.

Przed przeprowadzką w salonie zdążyliśmy pomalować ściany i położyć panele.  Małż przywiózł z pokoju kawalerskiego meble, a do siedzenia były dwa fotele podarowane przez kuzynkę.

Miejsca dla człowieków brak :P
Wkrótce okazało się, że meble nie mogą stać przy ścianie (zaczęły pleśnieć), ustawiliśmy je więc na środku pokoju. Dzielą go na dwie części, kawową i jadalnianą. Moja ciocia podarowała nam 3 fotele i małą kanapkę. W końcu można było normalnie przyjmować gości.


Niestety salon najczęściej wyglądał tak:



Spanie na meblach było czymś normalnym w mniemaniu rudych
Czego mnie budzisz?!
Któregoś dnia nie wytrzymałam i pomalowałam pomarańczaki. To bardzo pozytywnie wpłynęło na salon


I choć nie było idealnie, nabrało to jakiegoś wyrazu



Potem z pewnego sklepu fotograficznego dostaliśmy witrynę, gdzie zamieszkały lalki. A w międzyczasie białe meble powędrowały na górę.


Kolejnym przełomem była nowa - stara kanapa oraz lampy

Testowanie "nowej" kanapy

A na kanapie jak zawsze rewolucja wnętrzarska


Moją urodzinową skrzynię przywłaszczył Jogi (miała być stolikiem kawowym)


Ten widok niektórym znany (fotki z okresu świątecznego)



Widok na "otwartą" kuchnię :)


i z kuchni


W czasie kiedy powstawały schody tymczasowo przenieśliśmy się ze spaniem do salonu. To zmobilizowało nas do zakupu nowej kanapy. By jużWas nie zanudzać przydługim postem, o kanapie i obecnym wyglądzie salonu w następnym wpisie.

Testerzy kanapy

Pozdrawiam cieplutko,
Karola

wtorek, 4 czerwca 2013

może morze :)

Witam wszystkich podczytywaczy i podglądaczy :)
Zdolności pisarskich niestety mi brakuje i zawsze myślę od czego by tu zacząć. Złośliwiec powiedziałby, że od początku.  A filozof zastanowiłby się gdzie jest ten początek. Może powinnam poszukać złotego środka?!  Nie mniej staram się jak mogę by moje grafomańskie wywody były sensowne i możliwe do przeczytania ze zrozumieniem.

Obiecałam pokazać salon i nową kanapę, ale słoneczne dni sprawiają, że zdecydowanie nie chce się siedzieć w domu. Przewrotność losu, większość z Was pisze o deszczu i brzydkiej pogodzie. A u nas jest wręcz odwrotnie. Pogoda rehabilituje się za poprzedni rok, kiedy wszyscy w maju mieli 30 stopni, a ja biegałam w polarze bo było 15 stopni, silny wiatr i deszcze. Równowaga musi być w naturze :)

W ostatnią sobotę wybraliśmy się do Sopotu na pchli targ (pierwszy i ostatni raz) oraz kiermasz MAMUSZKI, organizowany przy okazji Kontakt Festiwal - włącz świadome rodzicielstwo. Chodziło mi głównie o jedno stoisko, znanego większości Wam sklepu Scandi Loft. Tu zaskoczył mnie małż ofiarował mi bilet ze znakiem wodnym, bym sobie kupiła, co tylko chce, w końcu zaraz mam urodziny.
Pierwsza reakcja drżenie rąk, przyspieszone tętno i oddech. Co tu wybrać, co tu wybrać. Za pewne strzeliłam jeszcze parę głupich tekstów, ale taka byłam podekscytowana, że kompletnie nie pamiętam o czym nawijałam.

A kupiłam: wymarzone czerwone słomki


sznurek


oraz upragnione nożyczki przy widoku których zawsze śliniłam monitor


Dostałam także (od przemiłej właścicielki sklepu) prezent z urodzin w postaci materiałowej taśmy klejącej w jedynym słusznym kolorze czyli czerwonym :)



Złośliwiec powie, że to bardzo skromne zakupy, ja jednak lubię dawkować sobie przyjemności. Na pewno nie będą to ostatnie zakupy w Scandi Loft. 
Wracając do domu zajechaliśmy jeszcze do IKEA,  gdzie wypatrzyłam promocje na lampki solarne i za namową męża nabyłam dwa komplety (ja skąpiec chciałam kupić jeden).  A małż proponował by wziąć nawet trzy i to byłby najlepsza decyzja.  

Przechodzimy do meritum, czyli zdjęć mojego tarasu w morskim stylu (jak w tytule chyba :P). Pragnę uprzedzić, że nie znajdziecie tu szałowych mebli ani drogich, wyszukanych na te okazję dodatków. Chce tylko pokazać, że nie potrzeba worka pieniędzy by stworzyć przyjemne dla oka otoczenie, z tego co się posiada w domu. 






Na koniec wieczorny klimat




Obecny wygląd tarasu nie jest moim ideałem, ale będę do niego powoli dążyć :)

Pozdrawiam cieplutko,
Karola 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...