Mało mnie ostatnio, a to za sprawą wielu rzeczy które zbiegły się czasie. W przeciągu ostatnich 3 tygodni ociepliliśmy strych, zmniejszyliśmy deficyt meblowy (poprzez 2 regały, łóżko i szafę). Ale najgorszy był ostatni tydzień: sprzątanie, układanie i wnoszenie (na strych). Jeszcze trzy dni bolały mnie nogi od biegania góra, dół.
Wszystko było walką z czasem, bo rozpoczęła się cieczka. Na nasze szczęście Jogi reaguje tylko na płodne dni, ale baski lubią je mieć rozłożone w czasie i z przerwami. A wtedy jest mała masakra. Jestem odpowiedzialna i nie planuje produkować kundli z kazirodczych związków (na temat pseudo hodowli innym razem). To, że pracujemy w domu daje nam możliwość upilnowania towarzystwa, bez konieczności kastracji (cieczka jest raz w roku!).
Z tego wszystkiego nie mam żadnych dekoracji jesiennych którymi mogłabym się pochwalić. Rozstawiłam tylko trochę świec by dodać salonowi pozornego ciepła. Spokój tu panujący to cisza przed burzą. Psy jeszcze są grzeczne, jeszcze śpią razem za chwilę będzie bieganie, śpiewy i piski.
Miłego weekendu
Karola