piątek, 17 maja 2013

Pokój Marokański w drugiej odsłonie...

Stało się, robocza nazwa dla pokoju gościnno-garderobianego tak się z nami zżyła, że już zostanie na zawsze (no może na jakiś czas ):P.  Dzięki zakupowi nowej kanapy do salonu (o tym wkrótce oddzielny post) stara powędrowała do "Maroka". Z narzutą kupioną w IKEA za bagatela 19,90 zł. tworzy zgrany duet. Czeka teraz na ostatni szlif w postaci poduszek.


Jednak nie to jest najważniejszą częścią tego postu. Dzisiaj będzie o nietypowej fototapecie, do której nie potrzeba dodatkowo kleju do tapet. Tapeta z klejem czyli mega wielka naklejka na ścianę, no może nie zupełnie. Jak przekonywał producent do około trzykrotnego odklejania i przyklejania do ściany. Moja pierwsza myśl: "tere fere, trzykrotne odklejanie, chyba tylko z tynkiem".
A ponieważ coraz częściej zdarzają się zapytania o fototapety. A nigdy nie proponujemy rozwiązań których sami nie sprawdziliśmy, należało znaleźć odpowiednią ścianę oraz fotografię. Chyba nie muszę pisać który pokój był do tego najodpowiedniejszy :)




Na koniec subiektywne podsumowanie :)

Wady:
- Stosunkowo cienki materiał zdradza wszystkie nierówność, zwłaszcza ubytki w ścianie,
- Nie odpowiednie do domu ze zwierzętami (Pinę zainteresował jeden element na tapecie i postanowiła go zbadać łapą, rysując przy tym wzór).

Zalety:
- Naklejkę rzeczywiście można odklejać i przyklejać kilkakrotnie, zapewnia to łatwą aplikację z możliwością repozycjonowania i łatwe usuwanie,
- Można zdejmować papier podkładowy małymi partiami (przez co naklejka nie zbiera brudu po drodze),
- Nie potrzeba dodatkowego kleju, nie ma więc bałaganu z tym związanego,
- Nie potrzeba 2 osób do aplikacji (kleiłam sama mąż był mi potrzeby tylko na chwilę by przytrzymać mnie jak stałam na krawędzi drabiny),
- Maksymalna szerokość jednego paska 130 cm (zwykła fototapeta około 80-90 cm)
- Cena 55zł za metr kwadratowy przy cenie klasycznej fototapety około 79zł.

Ja jestem zadowolona z efektu i przede wszystkim wygody montażu. Natomiast mojemu mężowi, brakuje delikatnej struktury które są na papierowych tapetach. I która szczególnie się sprawdza przy nierównych ścianach i gorszej jakości zdjęciach.

Pozdrawiam cieplutko,
Karola


środa, 15 maja 2013

Zaczęły się schody...

Niedawno pisałam, że postaram się pisać częściej posty :) Przedostatni post 12 kwietnia ostatni 11 maja. Nie będę się powtarzać, jaka to jestem zajęta, bo zakrawa to na monotematyczność. Jak to mówią nikt nie zmusza do prowadzenia bloga. Nie mniej wytłumaczę się odrobinę, bo zaczęły się schody, dosłownie i w przenośni. Temat schodów spędzał nam sen z powiek już od przeprowadzki. Jak to bywa w domach w stanie deweloperskim, zastaliśmy paskudne, nierówne betonowe stopnie. Każdy w miarę normalny człowiek dogaduje się ze stolarzem i po miesiącu ma śliczne drewniane schodu ewentualnie kamienne lub kafelkowe. Innych sposobów i metod na schody nie ma, tak się nam wtedy wydawało.
Z przyczyn oczywistych (zwanych psimi pazurami) nie zdecydowaliśmy się na drewniane, z obawy przed szybkim zniszczeniem, niewspółmiernym do ich wysokiej ceny. Kamienne nie podobały się nam, a kafelek nie zaakceptował mąż. I tak przez dwa i pół roku, łyse betonowe schody jak stały tak straszyły, potęgując wrażenie wiecznego remontu w domu. Z czasem pokryliśmy je tym samym materiałem co całą podłogę na górze, wmawiając sobie, że jest ok.
Do pomysłu na rozwiązanie problemu schodów, zainspirował nas sąsiad, który swoje pokrył warstwą wylewki samopoziomującej, by ułatwić sobie późniejsze kładzenie kafelek. Mamy więc obecnie ładne gładkie stopnie oraz wygładzone boki naszych schodów. Zapraszam na krótką relację fotograficzną z przebiegu prac.

Pierwsze stopnie wylane



Kilka dni później


Sama szlifowałam i szpachlowałam ściany, bo choć mieszkamy tu jakiś czas, klatkę schodową pomalowaliśmy dopiero teraz. Wcześniej przy takich schodach nie było motywacji.



A tak wygląda klatka schodowa po pierwszym etapie prac



W korytarzu postawiliśmy witrynę z lalkami, która obecnie nie pasuje do stylu salonu. Tu wygląda całkiem ok i znacznie zasłania prowizoryczną balustradę.


Teraz czekamy na bardziej gorące dni by pomalować schody specjalną farbą do betonu. Wymyśliłam sobie, że gdyby w farbie były jakieś migoczące drobinki, efektownie by to wyglądało. Na chwilę obecną nie znalazłam takiej farby, więc chyba muszę sama coś dorzucić i zrobić parę prób, przed finalnym malowaniem.
Nadal także dyskutujemy kwestię balustrady, bo zwyczajnie nie możemy się zdecydować co będzie lepsze. Prosta metalowa z drewnianą poręczą czy cała drewniana?

Cała operacja trochę dała nam w kość, zwłaszcza wszechobecny pył po szlifowaniu, który był w każdym pomieszczeniu. Mam dość remontów i mierzi mnie na myśl o jakimkolwiek szpachlowaniu, cekolowaniu czy malowaniu. Na ten rok limit wyczerpany :P

Pozdrawiam cieplutko,
Karola

sobota, 11 maja 2013

About Design

Od piątku na terenie Amber Expo w Gdańsku trwa About Design. My z mężem wybraliśmy się tam już w piątek, jutro ostatnia szansa by odwiedzić targi.


Komplet do jadalni  z płyty OSB


Pufki z tektury falistej w filcowych ubrankach


Fotel z nakrętek


Fotel kalendarz


Kalendarz ZOO na każdy miesiąc inne zwierze 


Bardzo oryginalny wózek, odchowasz dziecko, pójdziesz na zakupy, a na stare lata będziesz mieć balkonik   


I Mośki z okienka :)


Pozdrawiam,
Karola
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...